Związek Nauczycielstwa Polskiego
Oddział ZNP w Krakowie-Nowej Hucie

Anton Ambroziak 16 kwietnia 2019 Strajk oczami dyrektorki. „Nie chcę nawet myśleć, ile lat życia odjęła mi minister Zalewska”

17 kwietnia 2019

Spośród potencjalnych absolwentów liceum żaden nie ma wystawionych wszystkich ocen końcowych. Skoro nauczyciele strajkują, kto miałby je wystawić? Katecheci? Bibliotekarz? Pani minister twierdzi, że dowolny nauczyciel wskazany przez dyrektora. Ksiądz wystawi oceny z matematyki, chemii, języka angielskiego? – pyta dyrektorka zespołu szkół

„Matury się odbędą, pytanie, czy wezmą w nich udział tegoroczni absolwenci” – mówi OKO.press dyrektorka zespołu szkół, w którym od tygodnia strajkuje 92 proc. kadry. Tłumaczy, że bez rady pedagogicznej klasyfikacja uczniów maturalnych jednoosobowo lub »na zastępstwa« jest po prostu niemożliwa”.

I dodaje: „Gdyby rząd chciał się porozumieć, to nasi nauczyciele są gotowi zwołać radę pedagogiczną nawet w nocy i do rana drukować świadectwa. Wszystko z myślą o uczniach, bo wbrew powszechnej opinii żaden nauczyciel nie patrzy na zegarek, gdy na szali leży dobro młodych osób”.

Podczas strajku szkolnego oficjalną stroną sporu zbiorowego jest dyrektor szkoły. Zgodnie z prawem – nawet jeśli solidaryzuje się z kolegami i koleżankami po fachu – musi wykonywać obowiązki, czyli krok po kroku prowadzić społeczność przez kalendarz szkolny i dopełniać wszystkich procedur.

Dla dyrektorki zespołu szkół (gimnazjum i liceum), z którą rozmawiamy oznacza to konieczność przeprowadzenia egzaminów gimnazjalnych, wystawienia ocen i klasyfikacji maturzystów oraz przeprowadzenia egzaminów dojrzałości praktycznie bez kadry. Czy to możliwe?

Anton Ambroziak, OKO.press: Jaki procent kadry strajkuje?  

Dyrektorka zespołu szkół w mieście powyżej 100 tys. mieszkańców (rozmawia z OKO.press pod warunkiem zachowania anonimowości): – Trudno dokładnie określić, bo wśród niedyspozycyjnych nauczycieli są ci, którzy przechodzą na zwolnienia, jak i nauczyciele strajkujący.

Od ubiegłego poniedziałku do pracy przychodzą tylko katecheci i trzy osoby zatrudnione w niepełnym wymiarze godzin. Można powiedzieć, że strajkuje średnio 92 proc. kadry.

Jak wyglądał pierwszy tydzień?

Pierwsze dwa dni – poniedziałek i wtorek – były szalenie nerwowe. Na moich barkach spoczywała organizacja egzaminów gimnazjalnych. Musiałam zredukować liczbę sal egzaminacyjnych (a tym samym komisji) tak, by zapewnić zdającym bezpieczne i higieniczne warunki egzaminów.

Dużym wyzwaniem było też skompletowanie składu komisji egzaminacyjnych zgodnie z przepisami prawa oświatowego. I gdy mówię o zgodności z przepisami, to nie mam na myśli tylko nowego rozporządzenia minister Anny Zalewskiej, które dopuściło do składu komisji wszystkie osoby z przygotowaniem pedagogicznym.

Uważam, że członek komisji poza wykształceniem pedagogicznym musi być przeszkolony, być w stosunku pracy w szkole lub placówce (w tym m.in. posiadać aktualne zaświadczenie lekarskie oraz o niekaralności). Starałam się więc skompletować komisję tak, by jej członkami nie były osoby „z ulicy”.

Może w oficjalnych komunikatach brzmiało to tak, jakby wszystko było pod kontrolą, ale od środka to był istny cyrk.

Do organizacji egzaminów w mojej szkole musiałam zaangażować dziesięć innych placówek edukacyjnych. Egzaminy nie odbyłyby się bez udziału księży i kadry kierowniczej ze szkół innego typu.

Z rozmów z innymi dyrektorami wiem, że

wykonaliśmy tę pracę wyłącznie dla naszych uczniów, ich rodziców i nauczycieli. Choć wszyscy usłyszeliśmy, że „ciężar” sukcesu wzięła na swoje barki pani minister.

Ale były to też dni pełne zapału, choć oczywiście trudne emocjonalnie. Zarówno mnie, jak i nauczycielom bardzo zależy na dobru ucznia. Wspieraliśmy ich podczas egzaminów. Termin strajku może wzbudzać emocje, ale w innym czasie nikt by nas nie słuchał.

Nie zgadzam się z zarzutami, że uczyniliśmy z uczniów zakładników. Winę za ten niepewny czas ponosi rząd, który nie rozmawia ze stroną związkową.

Nauczyciele nie decydowali się przerwać strajku na czas egzaminów, bo wierzyli, że rząd będzie dążył do jak najszybszego porozumienia albo przesunie ich termin.

Dostaliśmy masę wsparcia od rodziców, uczniów, absolwentów, instytucji współpracujących i po prostu mieszkańców miasta. Codziennie nas odwiedzają. W darach przynoszą jedzenie i słowa otuchy.

Rodzice na czas egzaminów przejęli rolę wychowawców i zorganizowali poczęstunek dla uczniów. Z drugiej strony, czuć było duży niepokój. Wszystkim zależało, by uczniowie w terminie przystąpili do egzaminów.

W rezultacie stawiło się 100 proc. uczniów, a do szczęścia wystarczyło im to, że udało się je napisać.

Dostawałam dziesiątki wiadomości od rodziców, ciotek i babć uczniów i uczennic, oferujących wsparcie na czas egzaminów. Nie skorzystałam z tego, bo uważam, że dyrektor publicznej instytucji jest od tego, żeby zorganizować egzaminy zgodnie z prawem.

Przeczytaj też: Nauczyciel: „Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że matury są zagrożone. Ale mamy rozdarte serca”Anton Ambroziak  15 kwietnia 2019

O zapale i nadziei na zmianę mówi Pani w formie przeszłej. Euforia minęła?

Gdy dostaliśmy tak ogromne wsparcie społeczne wydawało nam się, że będziemy góry przenosić. A teraz? Jesteśmy sfrustrowani i rozgoryczeni.

Nauczyciele czują się obrzuceni błotem, coraz silniej dochodzi do nas jak rząd nas lekceważy. Ale nie rezygnujemy.

Pracuję w oświacie już kilkadziesiąt lat, funkcję dyrektora pełnię od kilkunastu. Przeraża mnie proces pauperyzacji zawodu. Młodych chętnych do pracy nie ma. Z naszego liceum, które cieszy się renomą, wychodzą setki absolwentów, ale żaden nie myśli o studiach pedagogicznych. Nawet jak wybiera filologię, nie chce słyszeć o pracy w szkole.

W szkole nie chcą pracować też nasze dzieci. Widzą na co dzień jak dużo i ciężko pracujemy, jak mało zarabiamy, w jakim chaosie oświatowym musimy funkcjonować. Kto będzie za 5, 10 lat nauczał chemii, matematyki, fizyki, informatyki w liceum na poziomie rozszerzonym? Rząd nie robi nic, żeby to się zmieniło.

Skoro mówimy o absolwentach, to muszę zadać pytanie, które nurtuje wszystkich: czy egzaminy maturalne się odbędą?