Związek Nauczycielstwa Polskiego
Oddział ZNP w Krakowie-Nowej Hucie

Anton Ambroziak Piotr Pacewicz 27 marca 2019 „Rząd robił wszystko, żeby ZNP zerwało negocjacje” – relacja uczestnika dla OKO.press

28 marca 2019

ząd przyszedł z niczym, a prowadząca rozmowy Beata Szydło szantażowała związki: „Spotkamy się, jak zrezygnujecie z groźby strajku”, „Duda nie siądzie do rozmów z Broniarzem” – opowiada OKO.press uczestnik poniedziałkowych negocjacji. Zalewska głównie milczała, przedstawiciel „Solidarności” wyszedł. Pracodawcy apelują o zmianę polityki wobec nauczycieli

Poniedziałkowe (25 marca) negocjacje ze związkami nauczycielskimi – w ramach spotkania Rady Dialogu Społecznego (rząd-związki-pracodawcy) w imieniu rządu prowadziła Beata Szydło. Obok niej siedziała minister edukacji Anna Zalewska, był też wiceminister finansów Filip Świtała, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk i prezydencki minister Andrzej Dera.

Obecni byli także pracodawcy. I to Henryka Bochniarz z Konfederacji Lewiatan wprost miała stwierdzić, że

Anna Zalewska straciła zaufanie i tym samym mandat do prowadzenia negocjacji.

Jak mówi informator OKO.press – całe spotkanie trudno nazwać negocjacjami, bo rząd przyszedł z niczym. Wicepremier Szydło wyłożyła związkowcom dokładnie to, co na antenie TVP (patrz niżej):

  • „Jesteśmy w procesie podwyżek”,
  • „15 proc. w ciągu trzech lat”,
  • „przyspieszamy ostatnią transzę od września”.

Mówiła też, że rząd zastanawia się nad propozycją premiera. Mateusz Morawiecki w wywiadach prasowych mówił, że chciałby, żeby w 2020 r. średnie wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego wynosiło 6 tys. zł brutto. Średnie, czyli arytmetyczna suma wynagrodzenia zasadniczego i wszystkich możliwych dodatków.

Wypowiedź Szydło wzbudziła zdumienie. Już dziś ta kwota wynosi 5 603 zł brutto. Po zapowiadanej na wrzesień podwyżce 5 proc. ma wzrosnąć do ponad 5,900 zł. Ktoś ze związkowców wyliczył, że „obietnica 6 tysięcy” oznaczałaby, że wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli w 2020 roku wzrosłoby znów o grosze – dokładnie 64 zł netto.

Premier Morawiecki ściska dłoń minister Zalewskiej
Przeczytaj też:

Podwyżki dla nauczycieli w 2019 „największe w historii”? „Olbrzymi strumień pieniędzy”?? Sprawdzamy

Anton Ambroziak  25 marca 2019

Gdy związkowcy dopytywali, czy rząd zabezpieczył pieniądze – ok. 1 mld zł – na wrześniową podwyżkę (przyspieszoną, pierwotnie miała być w styczniu 2020 r.), wiceminister finansów stwierdził, że nowelizacja kwoty bazowej w budżecie nie jest potrzebna.

Inne zdanie zgłosiła jednak  minister Zalewska. Pod koniec negocjacji uznała, że chyba trzeba będzie to zrobić. To o tyle ciekawe, że minister do tej pory dopytywana o wrześniową transzę broniła elastyczności budżetu („widzimy możliwości tego budżetu”).

Wszystkie trzy największe związki zawodowe działające w oświacie: Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP), Sekcja Krajowa Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych domagają się podwyżek wyższych niż proponuje rząd.

A Zalewska swoje

Szefowa resortu edukacji przez większą część spotkania siedziała w milczeniu. Ale gdy zabrała głos, opowiadała jak wiele zrobiła dla i na wniosek nauczycieli. Chwaliła się wydłużeniem ścieżki awansu zawodowego z 10 do 15 lat, zmianą systemu oceny pracy nauczyciela, a nawet podwyżkami („zrobiliśmy milowe kroki”) i wprowadzeniem internetu do każdej szkoły.

Lista „zasług” minister Zalewskiej wzbudziła poruszenie wśród związków, bo chwaliła się właśnie tym, co nauczyciele oprotestowali, np.  wydłużeniem ścieżki awansu, co oznacza opóźnienie wzrostu zarobków. Minister jak na zdartej płycie dodawała, że wysokość pensji kształtują samorządy, co jest tematem obok negocjacji z rządem.

Nieme negocjacje prowadzili przedstawiciele premiera i prezydenta: Michał Dworczyk i Andrzej Dera. Ani razu nie zabrali głosu.

Za to minister Dworczyk tuż po spotkaniu żywo komentował jego przebieg: „Czasami można odnieść wrażenie, że pan Broniarz chciałby, aby zrezygnować z innych programów solidarnościowych, prorozwojowych i spełnić wszystkie oczekiwania nauczycieli. Owoce wzrostu gospodarczego muszą być dzielone sprawiedliwie pomiędzy różne grupy społeczne i zawodowe. To staramy się zrobić od kilku lat”.

Nauczyciele z „S” zakładnikami Piotra Dudy

Według naszego źródła, wicepremier Szydło prowadziła rozmowy tak, by sprowokować zerwanie negocjacji przez związki zawodowe. Kilkukrotnie w trakcie 4,5-godzinnego spotkania powtarzała, że szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda nie usiądzie przy jednym stole ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, a zwłaszcza z jego przewodniczącym Sławomirem Broniarzem.

Pytała wiceprzewodniczącego „S” Henryka Nakoniecznego, jakie jest stanowisko „S”. Nakonieczny ogłosił, że postulat „S” jest „szeroki” i dotyczy wzrostu wynagrodzenia w całej budżetówce. Po wygłoszeniu oświadczenia wyszedł.

Na sali został Ryszard Proksa, szef nauczycielskiej sekcji „S”.

Enigmatycznie mówił, że: „nasze postulaty są, jakie są”.

Można się domyślać, że chodzi o żądania złożone 11 marca w siedzibie Małopolskiego Kuratorium Oświaty, w którym „S” prowadzi strajk okupacyjny (od 25 marca trzy osoby prowadzą strajk głodowy). „S” domaga się 15 proc. wzrostu wynagrodzeń od stycznia 2019 r. i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. W sumie: 849 zł netto w ciągu dwóch lat.

Proksa zmiękczał przekaz dodając, że rozmowa o podwyżkach nie wystarczy, bo „S” domaga się zmian w systemie awansu zawodowego i w ogóle zmiany systemu wynagradzania nauczycieli. Chodzi o powiązanie wynagrodzeń nauczycieli ze wzrostem średniej w gospodarce narodowej (pisaliśmy o tym tutaj).