Belfer z Loch Ness
16 marca 2015
Jeśli Państwo chcecie wiedzieć, co rząd planuje na tygodnie bezpośrednio poprzedzające wybory parlamentarne, to chyba już mam odpowiedź. Otóż rząd, a konkretnie minister Kluzik-Rostkowska, na wrzesień i październik planuje wielki i społecznie dotkliwy strajk, a konkretnie strajk nauczycieli.
Przygotowania już się rozpoczęły. Bo nauczyciele to ludzie z natury spokojni, umiarkowani i odpowiedzialni, więc niełatwo ich wkurzyć i skłonić do strajkowania. Marudzą, skarżą się i dąsają, ale nie palą opon, nie rzucają w policjantów płytami chodnikowymi i bardzo niechętnie zostawiają dzieci bez opieki. Trzeba się naprawdę dobrze nawytężać, żeby poruszyć ociężałe ciało pedagogiczne na tyle, by się wściekło i zastrajkowało.
Rząd zdaje się jednak mieć w tej sprawie dalekosiężny plan i już przystępuje do jego realizacji rękoma – twardej jak Zbigniew Ziobro i Bartosz Arłukowicz – minister Kluzik-Rostkowskiej. Na początek pani minister pokazała szefom ZNP, gdzie ich miejsce. Zamiast niej na poniedziałkowe spotkanie przyszli niskiej rangi urzędnicy. To nie był przypadek. Jak się chce kogoś rozjuszyć, najlepiej pokazać, że ma się go w nosie. Dlatego przed wejściem na corridę byk musi odstać swoje w boksie. Stoi tam, słuchając łomotów i wrzasków, aż zacznie puszczać parę nosem. A jak to nie wystarcza, można go jeszcze podźgać szpadą przez kratę.
Minister Kluzik-Rostkowska od kilku miesięcy lubi czasem dźgnąć nauczycieli. Na przykład publikując apel do rodziców, żeby w okresie świątecznym kontrolowali nauczycielskie lenistwo. Gdyby ciało pedagogiczne składało się z górników albo kolejarzy i gdyby dzisiejsi Polacy mieli tego godnościowego ducha co w 1981 r., to już przed świętami mielibyśmy strajk w szkołach. Ale w szkołach, w ZNP i w nauczycielskiej „Solidarności” od lat panuje duch byczka Fernando, więc skończyło się na grymasach. Pani minister musiała być rozczarowana. Teraz idzie dalej.
„Jeśli ZNP chce rozmawiać o podwyżkach, musi wziąć odpowiedzialność za rozpoczęcie prac nad zmianą Karty [Nauczyciela]” – oświadczyła Joanna Kluzik-Rostkowska, bo „dodatkowych pieniędzy” na oświatę nie będzie. „System oświaty w ostatnich latach został mocno dofinansowany. W ciągu dziesięciu lat jego budżet zwiększył się z 25 do 40 mld zł. W tym czasie liczba uczniów spadła o 23 proc., czyli o ponad milion, a liczba nauczycieli o 11 proc. Mamy więc znacząco mniej uczniów i znacząco więcej pieniędzy”.
Gdyby nauczyciele byli analfabetami, toby te argumenty kupili. Ale minister edukacji zapewne się domyśla, że nauczyciele w zdecydowanej większości umieją czytać i liczyć. Więc pewnie też zakłada, że szybko zweryfikują jej słowa i się wściekną.