„Są grupy zawodowe, które nagle dostały pieniądze wcale nie mniejsze, niż te, których my oczekujemy. (…) Nie jesteśmy zafiksowani na punkcie terminów, czy kwot, ale przedstawiliśmy nasze oczekiwania. Teraz czekamy na ruch strony rządowej” – mówi w rozmowie z Interią prezes ZNP Sławomir Broniarz.

Jolanta Kamińska, Interia: Związek Nauczycielstwa Polskiego ogłosił, że rozpoczyna ogólnopolską akcję protestacyjną nauczycieli i pracowników oświaty. Co to w praktyce oznacza?

Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP): – To, że po pierwsze nie akceptujemy projektowanego przez ministerstwo wzrostu płac. Po drugie, że skala napięcia, emocji u zdecydowanej większości nauczycieli osiągnęła maksymalny pułap. Jesteśmy zdeterminowani, by walczyć o godziwy wzrost wynagrodzeń. Nie na poziomie 80-100 zł, ale na takim, który uzasadnia rosnące oczekiwania, ale jednocześnie wynika z wyzwań, oczekiwań, zadań stawianych nauczycielom.

Domagacie się 1000 zł podwyżki. To suma netto?

– Chcemy 1000 zł brutto, które będzie dodane do naszego wynagrodzenia zasadniczego. Dlatego, że wbrew tym kalkulacjom, które pani minister Zalewska pokazuje w mediach, nauczyciel ma jedną stałą składową wynagrodzenia, mianowicie – pensję zasadniczą. I teraz początkujący nauczyciel stażysta otrzymuje tylko pensję zasadniczą, praktycznie bez żadnych dodatków. Dopiero nauczyciel mianowany, czy dyplomowany, ma już dodatek stażowy. Ale to pensja zasadnicza jest tą częścią wynagrodzenia, które otrzymuje każdy nauczyciel i to od niej faktycznie zależy poziom dochodów. Reszta to wirtualne pieniądze, np. w pensji każdego nauczyciela, co miesiąc jest wypłacana odprawa emerytalna w wysokości 1,50 zł, to świadczy o pewnym absurdzie modelu wynagradzania.

Związek domaga się, by podwyżkę tysiąc złotych dostał każdy nauczyciel niezależnie od stopnia awansu?

Tak. Jeśli nauczyciel stażysta dostanie tysiąc złotych, to jego wynagrodzenie zasadnicze brutto będzie wynosiło 3300 zł. Czyli będzie o 1600 zł mniejsze, niż dziś wynosi przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w zakresie przedsiębiorstw zatrudniających powyżej dziewięciu pracowników. Natomiast jeśli nauczyciel dyplomowany dostanie ten tysiąc złotych, to jego pensja zasadnicza będzie wynosiła 4300 zł. Zaznaczę, że taki nauczyciel, to osoba o najwyższym stopniu awansu zawodowego, mająca za sobą nawet 15-letni staż pracy i liczne osiągnięcia.

Informując o rozpoczęciu protestu powiedział pan, że to protest nauczycieli i pracowników oświaty, a więc m.in.: pracowników administracyjnych i obsługi. Dla nich też domagacie się podwyżek na poziomie tysiąca złotych?

– Oczekujemy wzrostu wynagrodzenia także tej grupy zawodowej. Nic by się nie stało, gdyby sprzątaczka nie dostała 1600 zł, a 2600 zł. Pani minister Rafalska niedawno powiedziała, że może w roku 2020 uda się wprowadzić takie rozwiązanie, żeby częścią składową pensji minimalnej pracownika administracji samorządowej nie był dodatek za wysługę lat. Dziś sprzątaczka otrzymuje pensję minimalną na poziomie 2150 zł, z czego 400 czy 500 zł to jest właśnie ten dodatek stażowy, czyli ona zarabia 1500-1600 zł + dodatek stażowy. Powtarzam: 1000 zł dla kucharki, sprzątaczki, woźnej to nie są rzeczy przesadnie wygórowane. Chcemy pokazać zubożenie także tej grupy zawodowej, osób bez których szkoła nie istnieje.

Czy te żądania nie są jednak zbyt wygórowane, zanadto obciążające budżet?

– Są grupy zawodowe, które nagle dostały pieniądze wcale nie mniejsze, niż te, których my oczekujemy i nikt się nie przejmował, że to jest zbyt duże obciążenie dla budżetu. Nie mówimy, że jesteśmy zafiksowani na punkcie terminów, czy kwot, ale przedstawiliśmy nasze oczekiwania. Teraz czekamy na ruch strony rządowej. Nam zależy na tym, by doprowadzić do sytuacji, w której wreszcie do tego zawodu będą przychodzili najlepsi z najlepszych, w zamian za co dostaną bardzo dobre wynagrodzenie.

W tym roku pensje nauczycieli wrosły o 5,35 proc. Tę podwyżkę udało się wynegocjować po raz pierwszy od pięciu lat. Nie zadowala was?

– Nikt z nikim nie negocjował dlatego, że pani minister Zalewska przyszła i ex cathedra oznajmiła, że podwyżka będzie wynosiła 5,35 proc. i to była jej decyzja, więc mówimy wyraźnie, że absolutnie nie aprobujemy takiej metody dyskusji z nauczycielami.

Niedawno pani minister, podsumowując trzy lata pracy w MEN, zapewniała, że zmiany wprowadzane w oświacie są konsultowane ze związkowcami.